Spodziewałem się słabo zagranego protestanckiego filmu, ku mojemu zaskoczeniu film jest bardzo konkretny, opisuje historię na faktach. Jest to dramat sądowniczy. Katolicki. Zawiera dużo faktów. Niewygodnych faktów. Nazwiska nawet takie jak Rockeffeler...
Zgadzam sie z Toba , Film obnaza oblude lekarzy , sedziow etc i ich manipulacje
I pokazuje, że nic się nie zmieniło. Dokładnie te same chwyty są stosowane teraz celem skłócenia szaraczków, którzy poprzez swoje protesty tylko nabijają kapsy szumowinom.
Domyślam się, że F.Rabbitt miał na myśli zbyt dydaktycznie podane filmy typu Bóg istnieje, stąd pewnie wynikała ta negatywna ocena protestanckości filmow. Gdy nawet patrzę na nasze filmy, katolickie z ducha, jak Zanussiego czy niezamierzenie katolickie Kieślowskiego ( sam się uważał za agnostyka) z serii Dekalog, to widzę ich wyższość ze względu na brak dydaktyzmu. Ja zaś nie potępiam tych protestanckich filmow, bo widziałem, jak działają w szkole, w ktorej uczę, młodzi lubili je, może za wyrazistość ukazania problemu, pokazanie świata z ostrym światłocieniem. Niemniej wiem, że my tu w kręgu europejskim lubimy filmy bardziej wyrafinowane, zacierające ślady dydaktyzmu.