Ja wszystko rozumiem....że Jackie Chan jest popularny, że L.Liu bodajże jest śliczna, że sztuka walki wręcz jest extra, ale na miłość boską po co przenosić akcję na Dziki Zachód...?
I to tak nieumiejętnie....film ocieka durnym amerykańskim dowcipem, który najdleikatniej można nazwać prymitywnym (scena w wannie) żałuje że dałam się namówić i zmarnowałam 20 zł...
Nie zupelnie
Mimo wszystko uwazam, ze to jeden z lepszych filmow z Chanem. Dlaczego? Byc moze slynny Chinczyk ma juz dosyc 120 minut kopania i chce byc popularny w Ameryce, a samym kopaniem nie bedzie. To jest znajomity przyklad, polaczenia martial arts z hollywodzkim obrazkiem. Teraz jest poplarny w Ameryce, kochaja go rzesze amerykanskich kinomanow. I o to chodzilo przeciez. A film nie jest zly, ja sie swietnie bawilem i nie mam Jackiemu tego za zle.