Przepis na udany film komiksowy

Powrót do korzeni. Po ostatnich niezbyt udanych adaptacjach m.in. z Gackiem w roli głównej (Batman: Mroczne czasy, Batman kontra Robin, Batman DCU: Syn Batmana) dostajemy w końcu coś lepszego.
Powrót do korzeni. Po ostatnich niezbyt udanych adaptacjach m.in. z Gackiem w roli głównej (Batman: Mroczne czasy, Batman kontra Robin, Batman DCU: Syn Batmana) dostajemy w końcu coś lepszego. Ogólnie nie jestem entuzjastą tego cyklu filmowego opartego luźno na komiksowym uniwersum New 52, ale pierwsze tytuły z tej serii, czyli Liga Sprawiedliwych: Wojna oraz Liga Sprawiedliwości: Tron Atlantydy uważam za całkiem udane. Za to wszystkie filmy z Batmanem, które ukazały się w ramach tego continuity, to totalna herezja i gwałt na postaci (zbezczeszczenia kultowego Court of Owls w Batman kontra Robin nie podaruję!) z arcy-irytującym Damianem w roli głównej. Dlatego sam Jason O'Mara już mi się zwyczajnie przejadł, a nawet zaczął źle kojarzyć. Jego beznamiętny Batman, w moim odczuciu, zatracił swój pazur i charyzmę. I nawet cała masa coraz bardziej wyszukanych scen, w myśl zasady (mema) "I'm Batman", tego nie zmienia. Niemniej, Gacek zdecydowanie lepiej wypada w produkcjach spod szyldu Justice League, niż w swoich własnych.

DC Universe Animated Original Movies to swoisty rodzaj reklamy, która ma za zadanie przybliżyć nam nieco mniej spenetrowane obszary świata komiksowego, czy to poprzez kultowe już historie, czy przedstawienie tych mniej znanych postaci. Z tym pierwszym zawsze był problem, jeśli chodzi o to drugie, spokojnie wystarczy to wpleść w jakąś w miarę chwytliwą historyjkę, by otrzymać pożądany efekt. Jeszcze z jeden solidny plot twist pod koniec, walka z bossem, czego chcieć więcej? Przede wszystkim liczy się to, jak rozłożone zostaną role postaci na przestrzeni całej historii. Jak na tym polu radzi sobie "Justice League Dark"?

Moim zdaniem znakomicie. Przedstawiona historia jest w porządku, mroczny klimat (ludzie odpowiedzialni za Legion samobójców wyciągajcie długopisy i róbcie notatki!) służy głównym aktorom widowiska, jest konkretny pretekst do tego żeby zebrać drużynę z okładki. A jest to grupa nietuzinkowa. Przy jej omawianiu pozwolę sobie pominąć postać Batmana, która - nie oszukujmy się - ma za zadanie wyłącznie przyciągnąć szersze grono widzów. Poza tym, Batman jak to Batman. Wszyscy się z nim liczą, nawet duchy nieczyste darzą go, jak przystało na kogoś o przydomku "Mroczny Rycerz", bezgranicznym szacunkiem. W tym przypadku, ten element Batmana jako naczelnego samca-alfa wypada naprawdę świetnie, a momentami nawet zabawnie. Skoro o tym mowa, przejdźmy dalej: Deadman to typowy comic-relief, przy okazji pokazuje jak powinien wyglądać humor dla filmów spod tego gatunku. Jak widać, nie trzeba każdego bohatera faszerować całym zestawem kiepskich dowcipasów (jak to miało miejsce chociażby w Avengers), żeby film mógł być momentami zabawny, a przy tym dać widzowi chwilę na złapanie oddechu. Etrigan The Demon w tej wersji budzi we mnie mieszane uczucia, bowiem jestem fanem tej postaci, ale w jej "klasycznym" wydaniu, sprzed New52, która ewidentnie została przedstawiona w tym filmie. Trochę zabrakło mi tego, co od zawsze cechowało tę postać (ok, zgoda, są rymy), za bardzo chciano zrobić z niego kolejnego "Hulka", którego głównym atutem jest brutalna siła. Mimo to, na pewno potraktowano go z należytą estymą, ale nie ukrywam, że się troszeczkę rozczarowałem. Zupełnie odwrotnie w przypadku Constantine'a. Choć jest to dla niego debiut w DCUAOM (sic!), od razu gra pierwsze skrzypce i trzeba przyznać - daje radę. Nie dziwota, w końcu głosu udzielił mu charyzmatyczny Matt Ryan, ponownie odtwarzając swoją kreację z genialnego, acz anulowanego niestety serialu Constantine. Krótki romans z tą postacią, jak zwykle, zostawia nas z apetytem na więcej. Jedynej przedstawicielki płci pięknej w tym nabuzowanym testosteronem męskim towarzystwie, czyli Zatanny, przedstawiać nie trzeba. Za to po raz pierwszy ukazano ją w nieco innym świetle niż dotychczas. Do starej, dobrej magii tym razem przyłączają się jeszcze zagadnienia okultystyczne i cała problematyka z nimi związana. Bohaterka nie tylko będzie musiała odnaleźć się w tej zakręconej rzeczywistości, ale i stawić czoła nowym wyzwaniom. Najbardziej pokrzywdzony w tym filmie może czuć się Swamp-Thing, który choć robi za tzw. "asa w rękawie", dostał naprawdę niewiele czasu ekranowego. Zresztą, z jego występu nic nie wynika.

Oczywiście każdy z tych mniej znanych członków drużyny dostaje krótkie wprowadzenie, wyjaśniające genezę postaci jak i pochodzenie jej nadnaturalnych zdolności. Wysokobudżetowe produkcje live-action mogłyby się naprawdę uczyć, jak prostym sposobem, przy użyciu zaledwie krótkiej retrospekcji, należy wtajemniczyć kompletnie niezaznajomionego widza. Jednocześnie jest to dobrze wkomponowane w historię, tak, aby każdy fragment posuwał fabułę do przodu. Dostajemy coraz więcej informacji, które przed wielkim finałem układają się w jedną spójną całość. A wtedy już to, co tygryski lubią najbardziej, czyli rozwałka na całego. Jedynym rozczarowaniem jest tutaj bardzo skromniutki występ tytułowej Ligi Sprawiedliwości, która właściwie pojawia się tylko po to, żeby można było jakoś sensownie wyjaśnić jej nieobecność w tych jakże dramatycznych okolicznościach.

Słowem końca, film w swojej kategorii wypada tak, jak powinien. W przeciwieństwie do wielkich produkcji aktorskich jest solidnym zareklamowaniem komiksów, przy okazji ich esencją i streszczeniem w pigułce - dostosowanym do potrzeb i niskiego stopnia zaawansowania "niedzielnego" widza. Pytanie, co dalej z przyszłością DC Universe Animated Original Movies? Nie jest żadną tajemnicą, że samo DC również wraca do korzeni, po kolejnym wielkim wydarzeniu ochrzczonym jako "Rebirth". Czy filmy robione na modłę New52 będą kontynuowane? Póki co, czeka nas jeszcze Młodzi Tytani: Zdradziecki pakt, który prawdopodobnie dołączy do grona niechlubnych bękartów tego cyklu, od kiedy bierze się za prawdziwego klasyka "Młodych Tytanów" i znowu próbuje go przedstawić w swoim nowym, wypaczonym świetle...
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones